Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową
SuperBezpieczneTM zakupy
SuperFair.Shop badge

Sporo o swetrach Shetland

2023-11-30
Sporo o swetrach Shetland

Są w modzie męskiej takie rzeczy, które wydają się jednocześnie nowe i dziwnie znajome; spojrzenie na nie budzi zarówno myśl “o, tego jeszcze nie było!” jak i “przecież ja to dobrze znam”.

W tym sezonie powiedzielibyśmy tak o swetrach Shetland - aż jesteśmy sami zaskoczeni faktem, że są nowością w Poszetce, bo zdawałoby się, że są już z nami od lat; zadomowiły się przecież w naszej ofercie (i w naszych szafach) na dobre.

 


Moglibyśmy zostawić ten błyskotliwy wstęp, stwierdzić “to fajnie”, przejść nad nim do porządku dziennego i skupić się na prezentacji produktów… ale nie tym razem. Skoro już zajmujemy się tematem szetlandów, warto poświęcić im dłuższą chwilę i przywołać szerszy kontekst, najlepiej zaczynając od krótkiej lekcji historii.

Ta zaczyna się dawno, bo już mniej więcej w IX wieku, w czasach Wikingów, ale na szczęście nie jest aż tak obszerna, na ile 1000 lat mogłoby wskazywać. O pierwszych kilku wiekach można powiedzieć w sumie tyle, że na dzisiejsze Wyspy Szetlandzkie (archipelag, który choć często kojarzony ze Szkocją i związany z nią politycznie, leży od niej dobre dwieście kilometrów na północ, prawie w połowie drogi do Norwegii) przybyli osadnicy z północy i przywieźli ze sobą owce. To fakt pozornie mały, ale kluczowy - to właśnie one dały początek rasie, którą znamy dzisiaj jako Shetland; rasie, która zamieszkuje te wyspy nieprzerwanie od tamtego czasu, a do tego rozprzestrzeniła się po świecie.

Wełna, którą dają te owce, odpowiada surowemu charakterowi wysp. Jest grubsza i bardziej zgrzebna niż np. dobrze znane merino, wełna merynosów; mimo pozornej szorstkości jest miękka i fenomenalnie grzeje. Dla niektórych może być też gryząca - stąd wziął się zwyczaj szczotkowania swetrów, ale o nim później.

 

W tym momencie historii jednak nie mogło być mowy o swetrach, bo nie znano jeszcze techniki dziergania. Ta rozpowszechniła się dopiero w późnym średniowieczu, a do Szkocji (i dalej na wyspy) dotarła dopiero w XVI wieku. To był przełom - zamiast nosić kożuchy (czyli de facto skórę z pozostawioną na niej wełną) lub kupować bardzo drogie, tkane na krosnach sukno (tak potrafiono przetwarzać wełnę już wcześniej), można było samodzielnie, w domowych warunkach, stworzyć ciepłe, lekkie i wygodne ubranie.

Tam, gdzie wełny było pod dostatkiem, a klimat chłodny, dziergali praktycznie wszyscy. To był wybór nie tylko podyktowany ceną, ale też praktycznością - wełniane ubrania stały się popularnym wyborem choćby wśród rybaków, bo zawarte naturalnie w wełnie olejki chroniły ją przed namakaniem i czyniły częściowo wodoodporną.

 

Prawdopodobnie w XIX wieku swetry, czapki i szale z Wysp Szetlandzkich pierwszy raz stały się szerzej cenionym dobrem. Nabywane początkowo przez odwiedzających wyspę kupców, stopniowo przejęły rolę głównego towaru eksportowego; wełniane wyroby stały się podstawą lokalnej ekonomii. Do czasu prawnego uporządkowania przez tzw. Truck Acts, handel wymienny oraz płatność w barterze za produkty i usługi była normą w biedniejszych rejonach Wielkiej Brytanii. Choć kurs wymiany nie był zbyt korzystny, niektórzy nie mieli wyboru i płacili np. za żywność swoimi domowymi wyrobami z wełny.

I tak, trochę niespodziewanie, skarpety, czapki, szale i swetry z wełny Shetland trafiły do szerszego obiegu, a razem z nimi lokalny wzór, który swoją nazwę wziął od jednej z wysp archipelagu - dziś znany jako Fair Isle. Ówcześnie większość produkcji na eksport była w ten sposób zdobiona, a rozróżnienie na typ wzoru i typ wełny użytej do produkcji pojawi się tak naprawdę dopiero po II wojnie światowej. Najpierw jednak, jeszcze zanim określenia Shetland Sweater i Fair Isle Sweater przestaną być używane wymiennie, zdarzyło się to:

 


Edward VIII, wtedy jeszcze książę Walii, a już celebryta i stylowy autorytet swoich czasów, któremu przypisuje się popularyzację bardzo wielu rzeczy należących obecnie do kanonu mody męskiej, w latach 20. XX wieku dał się sfotografować w szetlandzkim swetrze. Jak można się domyślać, oznaczało to nagły wybuch popularności, a takie swetry zadomowiły się w mainstreamie już na dobre.

Potem poszło szybko. USA, wschodnie wybrzeże, to zdjęcie Kennedy’ego, które pewnie dobrze znacie (albo i to, mniej znane, a też ze swetrem) - jak wiele innych rzeczy zaimportowanych z Wielkiej Brytanii, ta też zakorzeniła się głęboko w stylu Ivy League i “zamerykanizowała” już na stałe, dzieląc w ten sposób los płaszczy polo, tweedowych marynarek i krawatów regimental.

Co ważne, gdy mówimy o stylu Ivy/Preppy: to już raczej swetry Shetland w gładkich kolorach, wzór Fair Isle pozostał kojarzony raczej z stylem British Country. Do tego charakterystyczne wykończenie, owe wspomniane wcześniej szczotkowanie, które pierwotnie miało zmiękczać swetry i czynić je przyjemniejszymi dla skóry.

 


Kiedyś robiło się to przy pomocy roślin, “naturalnych szczotek” (kwiatostanu szczeci konkretnie - taka ciekawostka), dziś głównie wykorzystuje się do tego specjalne szczotki (jak na zdjęciu powyżej).

Oczywiście, nie trzeba tego robić; można pozostawić sweter w surowej formie, zależy, jaki efekt chce się uzyskać. Dziś, bardziej nawet niż o miękkość, chodzi o wygląd. Im więcej razy sweter będzie czesany, tym jego tekstura będzie mniej gładka, bardziej “trójwymiarowa” - od efektu delikatnie uniesionych włosków, przez efekt “kudłatego psa” (przy czym oryginalna nazwa Shaggy Dog należy do amerykańskiej firmy J. Press), aż po cztero- czy pięciokrotnie czesane swetry, które zdaniem niektórych już od nowości wyglądają na zmechacone.

(tu od razu dodam, że my nie jesteśmy fanami ekstremów, ale będziemy bronić czesania - o tym dalej)

 


Podsumowując: w pigułce przyswoiliśmy dawkę historii od wczesnego średniowiecza po czasy powojenne. Podboje, hodowla zwierząt, ekonomia, moda, ciekawostki produkcyjne. A dziś?

Wychodzi na to, że dziedzictwo zostało docenione - od 2011 roku Native Shetland Wool nosi nadawany przez Unię Europejską status Chroniona Nazwa Pochodzenia (ChNP). To znak stosowany dla produktów spożywczych i wina, ściśle związanych z danym obszarem, jednak dla wełny (zapewne kierując się logiką zwierzęcego pochodzenia) zrobiono wyjątek*. To pierwszy taki ewenement wśród produktów ze Zjednoczonego Królestwa… i jedyny, bo cóż, Brexit.

*Nie wiem jak Was, ale mnie bardzo zaintrygowało to, czy Polska dorobiła się podobnego wyjątku w wykazie - odpowiedź brzmi “nie”. Aktualny wykaz produktów możecie sprawdzić sobie tutaj.

Ochrona znakiem ChNP oznacza mniej więcej tyle, że wełna Shetland, żeby być prawdziwą wełną Shetland w myśl regulacji musi:

  • powstawać w 100% (każdy etap produkcji) na Wyspach Szetlandzkich,
  • pochodzić od owiec rasy Shetland,
  • zostać zebrana w czerwcu lub lipcu (dozwolone 3 sposoby golenia),
  • być przerobiona na włóczkę w konkretny, określony krok po kroku, sposób.

Po szczegóły odsyłam tutaj - ciekawy dokument.

W praktyce jednak, ten status to miły dodatek, zarezerwowany dla bardzo wąskiego grona małych, lokalnych wytwórców. Już w pierwszej połowie XX wieku centrum produkcji szetlandów, jakie znamy - w tym tych, które zrobiły karierę po drugiej stronie Atlantyku - przeniosło się z archipelagu bezpośrednio do Wielkiej Brytanii, a konkretnie do północnej Szkocji.

Najważniejsze dla tego, żeby - parafrazując klasyka - szetland był szetlandem jest to, żeby używać jedynie wełny pochodzącej od tej rasy owiec, bez domieszek (oczywistość, którą warto przypomnieć), hodowanych w odpowiednio surowym klimacie (kluczowe dla grubości i struktury włosa). Najlepiej, gdy produkt od początku do końca powstaje lokalnie - wtedy na każdym etapie, od hodowli zwierząt, przez obróbkę przędzy, aż po gotowy wyrób, zajmują się nim specjaliści, którzy najlepiej wiedzą, jak się obchodzić z surowcem. To niekiedy ludzie, którzy sami zajmują się tym od kilkudziesięciu lat, pochodzący ze społeczności, której doświadczenie w temacie sięga setek lat; nie do zastąpienia przez nowoczesną fabrykę.

Cóż, zrobienie dobrego swetra to nie taka prosta sprawa.

 


Być może właśnie w tym tkwi sekret tego, że debiut swetrów Shetland w Poszetce wypadł dopiero w tym sezonie; to temat, do którego warto było się dobrze przygotować. Na szczęście, można z dumą ogłosić sukces: to więcej niż dobre swetry. Na tyle, ile mi wiadomo o całym procesie ich powstawania (a nieskromnie pochwalę się zasługami w kwestii przygotowania produkcji), to swetry bardzo dobre, jeśli nie fenomenalne.

Tak, powstają z wełny owiec tej właściwej rasy. Tak, cała produkcja, od hodowli zwierząt po gotowy wyrób, odbywa się w tej samej okolicy, w promieniu kilkunastu kilometrów. Tak, jest dziany przez małą, lokalną dziewiarnię, ze stuletnią tradycją. Właściwie - należy dodać - to jeden z zaledwie kilku zakładów, który wciąż zajmuje się produkcją takich swetrów w Szkocji i robi to dla grona najlepszych światowych marek z naszej branży.

Na start - bo w kolejnych kolekcjach na pewno sięgniemy po więcej! - przygotowaliśmy łącznie 6 modeli. Połowa z nich to część kolekcji Baltic Poszetka x Mr.Vintage, a pozostałe trzy to propozycje w nie-bałtyckich kolorach, bliższych naszej regularnej kolekcji. Żeby było jeszcze łatwiej je pogrupować, układają się w pary: to 2 golfy, 2 warkoczowe crewnecki i 2 crewnecki “klasyczne”.

 

Zacznijmy od tych ostatnich - to naszym zdaniem najbardziej szetlandzkie Shetlandy. Czysta klasyka, czerpiąca mocno ze stylu Ivy League, ale sięgająca uniwersalnością dużo dalej; dziś to po prostu rzeczy na co dzień, które odnajdą się w (prawie) każdej garderobie. Podwójne szczotkowane, na które się zdecydowaliśmy, świetnie wychodzi właśnie na takich jasnych, wyrazistych kolorach, zmiękczając je i dodając subtelnej struktury.

Bursztynowy odcień ożywia naszą bałtycką paletę barw i wygląda naturalnie z praktycznie każdą rzeczą z kolekcji - a oprócz tego z takimi klasykami jak blezer, dżinsy czy szare flanele. Z nimi równie dobrze będzie wyglądać też nasza żywa, trawiasta zieleń, która oprócz tego dobrze sprawdzi się z wielobarwnymi, opartymi o brązy i zielenie rustykalnymi teksturami, jak np. krata na naszym płaszczu jednorzędowym.

Coś innego - taki sweter w monochromatycznym, opartym o szarości i czerni zestawie. Spokojne tło i jedno mocne, ale zniuansowane teksturą uderzenie koloru. Warto spróbować dla odmiany!

 

Crewnecki z warkoczowym splotem to opcja nieco spokojniejsza; coś dla tych, którzy szukają ciepła i miękkości szetlandzkiej wełny, urozmaiconej nie kolorem, nie czesaniem, a ciekawym splotem dzianiny.

Myślimy o nich i jak o klasycznym swetrze, który możesz narzucić na koszulę (bardzo grzeczny zestaw), i jak o czymś, co możesz założyć jako pełnoprawną warstwę - nawet nałożoną bezpośrednio na ciało, ew. z podkoszulkiem u wrażliwych - która zagra nie tylko pod marynarką i pod płaszczem, ale też solo, w ciepły jesienny/wiosenny dzień. Albo i z garniturem, bo czemu nie?

Biel - uniwersalny kolor, tak w koszuli, jak i w swetrze. Szarość - dobrze znana klasyka.

 

Najcieplejsze z kolekcji: golfy. Takie swetry, wykonane ze zdecydowanie grubszej dzianiny niż typowe merino, przywodzą na myśl rybacko-marynarsko-morskie klimaty, więc i takie są kolory - biel i granat.

Gruby, biały golf, oprócz morskich konotacji, ma też konotacje lotnicze; to w końcu był element umundurowania lotników RAF w czasach II wojny światowej. My militarnych skojarzeń nie będziemy się na siłę doszukiwać, ale musimy wspomnieć o tym, że ten sweter naturalnie połączy się i z krótkimi kurtkami w lotniczym klimacie (np. z harringtonką), i z odzieżą inspirowaną ubraniami roboczymi. To po prostu działa!

Granatowy golf jest podobnie gruby, ale ma inną teksturę - dziany jest z przędzy w stylu donegal tweedu, czyli niejednolitej, nakrapianej setkami małych, kolorowych plamek. W porównaniu do gładkiego, ciemnego granatu, taki melanż lepiej łączy się z innymi odcieniami granatu i niebieskiego (np. z dżinsami). Lepiej też wygląda solo; golf nie jest dużą, ciemną plamą, ma urozmaiconą teksturę.

 

Ode mnie to tyle w temacie - to była solidna dawka historii, ciekawostek i porad (a do tego osobistych wtrętów, ciii…) - solidnie go dzisiaj wyczerpaliśmy.

Nie zdziwię się, jeśli po lekturze sami dojdziecie do wniosku, że w sumie to te swetry wydają się jakby takie jakieś znajome, a jednak nowe.

 
Pokaż więcej wpisów z Listopad 2023
Zaufane Opinie IdoSell
4.90 / 5.00 5440 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-09-02
Dzień dobry, Zamówienie zrealizowane w ramach wymiany koszuli beżowej. Jestem bardzo zobowiązany za pozytywne rozpatrzenie złożonej reklamacji. Sposób rozwiązania problemu zasługuje na najwyższe uznanie.
2024-08-28
Szybko, sprawnie i solidnie - jak zawsze.
pixel