Poszetka Worldwide
Hey there! We noticed that you want to access the Polish version of our store. Note that worldwide shipping is unavailable on the Polish version of the website. For purchases from abroad, you can only do it through the English website, which offers the following benefits.
- Free shippingacross the EU for orders over 80€, and to the UK, Switzerland, and Norway for orders over 120€.
- 30 days to return the productwithout providing a reason.
- Worldwide delivery.
Beret – niepozorny manifest
2022-10-03
W
historii mody i stylu wiele elementów ubioru doczekało się mniej lub
bardziej rozpowszechnionych stereotypów i skojarzeń rzutujących na
postrzeganie danego ubrania – żaden z nich jednak nie może poszczycić
się taką ich ilością, jak pewne niepozorne nakrycie głowy – mianowicie beret.
Na Everyday Classic wielokrotnie rozprawiano się z mitami, więc i w
tym przypadku warto wziąć na tapet parę z nich. Pierwszym i chyba
najłatwiejszym (?) do obalenia jest ten, iż beret to nakrycie głowy
typowo damskie. Wywodząca się z regionu Pirenejów miękka czapka, znana
od zamierzchłych czasów, pierwotnie była bardziej rozpowszechniona wśród
mężczyzn; jej powiązanie z płcią piękną stanowi raczej pokłosie
stylistycznej wstrzemięźliwości panów, dominującej, nie tylko w naszym
kraju, od co najmniej kilkudziesięciu lat.
Inny stereotyp stanowi niewinnie brzmiący przymiotnik „francuski”. Choć niewątpliwie berety popularne były w kraju wina i bagietki, to Pireneje należą również do Hiszpanii – a właśnie kraj Basków wskazuje się często jako kolebkę omawianego nakrycia głowy. Określenie francuski jest mylące także w innym względzie – choć tak powszechnie kojarzy się Francuza z pasiastą koszulką i beretem, to zapytani przeze mnie znajomi z Francji odpowiadali z rozbawieniem, iż w rzeczywistości, to za wielu rodaków ubranych w ten sposób nie widzieli; moda zatacza na szczęście szersze kręgi i, co zabawne, Instagram dowodzi, iż w bereciarstwie przodują Japończycy...
Kolejne skojarzenie, masowo powielane w mediach, to przedstawienie artysty – najczęściej malarza – ze sztalugą, paletą, pędzlem, szalem i beretem właśnie; wydaje się to wręcz atrybut nieodłączny. Tutaj asocjacja znów jest po części prawdziwa – wielu wybitnych artystów, jak chociażby Pablo Picasso, faktycznie posługiwało się tym elementem ubioru; zastanawiam się, czy nie jest jednak tak, że ten obraz utrwalił nam się właśnie z powodu rozpoznawalności i sławy konkretnych postaci, a niekoniecznie przez ekskluzywne przypisanie beretu do zawodu artysty?
Takie
kontrowersyjne konotacje można mnożyć - dość wspomnieć o hasłach typu
„moherowe” czy „czerwone berety”. Tymczasem Szanowna
Czytelniczka/Szanowny Czytelnik może zadawać sobie pytanie – po co tyle dywagacji na temat miękkiej czapki?
Śpieszę z odpowiedzią – wyeliminowanie tych wszystkich mitów było
potrzebne, aby rozprawić się z największym i najgroźniejszym z nich –
mianowicie takim, że beret nie da się lubić.
Nikła popularność tego nakrycia głowy nie wynika bowiem w żadnym stopniu z racjonalnych przesłanek czy tradycji, a jedynie z dyskryminacji i ignorancji. W naszym społeczeństwie dobrze ubrany mężczyzna zwykle słyszy (lub widzi w oczach przechodniów) wiele niewyszukanych uwag na temat tego „jak się odwalił”; wystarczy do tego dobrze skrojony dwurzędowy garnitur, nie daj Boże w prążek – co dopiero myśli sobie statystyczny komentator na widok beretu na głowie mężczyzny!? Tak, założenie beretu, przynajmniej w naszym kraju, wymaga sporej odwagi – ale czy podobnych uwag nie słyszymy w kontekście najklasyczniejszego z kapeluszy, czyli fedory?
Czy
sartorialista nie mierzy się na co dzień z niezrozumieniem i
osamotnieniem jeśli chodzi o wyrazisty (a przecież niekoniecznie
krzykliwy) styl? Śmiem twierdzić, że beret to krok dalej w pewności
siebie, ale świadomy stylu (albo zachęcony tym artykułem…?) mężczyzna,
odrzuciwszy mity, stereotypy i inne opory (nierzadko głęboko
zakorzenione nawet w zagorzałych dandysach), może odkryć wielkie pokłady
stylistycznej kreatywności z pomocą nowego nabytku.
Jeśli bowiem zastanowimy się nad zastosowaniem beretu, to jest on niezwykle uniwersalny.
Na pewno nie można uznać go za formalne nakrycie głowy, ale biorąc pod
uwagę skojarzenie z artystami – dlaczego egzemplarz w czarnym/granatowym
kolorze nie miałby znaleźć się w towarzystwie wieczorowego garnituru i
czarnych wiedenek podczas wyjścia do teatru/filharmonii? Idąc dalej,
szeroka gama dostępnych kolorów pozwala interesująco uzupełnić
eleganckie zestawy casualowe pozostające na wysokim poziomie elegancji -
z golfem, marynarką, płaszczem (z moich własnych doświadczeń wynika,
iż szczególnie dobrze beret łączy się z wiosenno-jesienną kurtką
safari!). Miękka i niefrasobliwa natura tego nakrycia głowy wpisuje się
idealnie w założenia sprezzatury – nonszalancji wynikającej z luzu i
pewności siebie. Od niechcenia założony i zawadiacko przekrzywiony beret
może dodać życia pozornie nudnemu i grzecznemu zestawowi.
Jest jeszcze jeden aspekt wart omówienia – praktyczny. Beretom zarzuca się, że choć w większości przypadków wykonane są z wełny (dla ciekawostki dodam, że znaleźć można również egzemplarze sztruksowe, denimowe, lniane, a nawet takie z rafii), to nie zapewniają wystarczającego ciepła przez pozostawienie odsłoniętych uszu – argument ten jednak odnosi się tak do beretów, jak i do kapeluszy, a tych raczej nikt z kanonu klasycznej męskiej elegancji wymazywać nie próbuje. Natomiast pozostała część głowy, otulona miękkim materiałem, jest bardzo przyjemnie grzana bez dyskomfortu sztywnych krawędzi uciskających noszącego (gdyby ktoś jednak pokochał berety i pragnął nosić je także w zimie, to wśród licznych odmian znaleźć można i takie kryjące uszy). Beret może okazać się wartościowym zamiennikiem kaszkietów, które, przez swój charakter i pochodzenie, nie licują z szykownym klimatem niektórych zestawów.
Na zakończenie
tego długiego wywodu chciałoby się zakrzyknąć „równouprawnienia dla
beretów!” – na takie jednak liczyć raczej nie ma co; zresztą, berety nie
są dla każdego. Paradoksalnie, może to stać się ich największą zaletą –
bo w jaki sposób najlepiej wyróżnić się, jednocześnie nie przekraczając
granic dobrego smaku i nie wchodząc na pole krzykliwej mody
przykuwającej uwagę na siłę? Odpowiedź jest prosta – wybierając zapomnianą klasykę.
A na takie miano berety zasługują z całą pewnością. I choć rzadko
(nigdy?) spotykam kogoś z beretem na głowie, to nosząc go samemu czuję,
że deklaruję odwagę własnego stylu bez oglądania na innych – można
powiedzieć, że tak jak miękka jest omawiana czapka, tak samo niepozorny
jest mój skromny manifest (vive la Classique Quotidien!).
Pokaż więcej wpisów z
Październik 2022